środa, 10 lipca 2013

Dopóki świt nie zgasi gwiazd, które wciąż w oczach mam cz. III

Tytuł: Dopóki  świt nie zgasi gwiazd, które wciąż w oczach mam cz. III
Paring/ Postacie: Dean/Castiel
PS.1. Arges Huntera po raz trzeci(i ostatni). Generalnie rzecz biorąc, pisałam chyba cztery wersje tej części aż w końcu doszłam do wniosku, że będzie po prostu seks. I chyba zresztą słusznie. Poza tym standardowo kilka brzydkich słów, nagminne łamanie drugiego przykazania przez Deana i baaaaaardzo dużo angstowego Castiela. No i wyżej wymieniony seks.





W ciągu kilku następnych tygodni Dean doszedł do wniosku, że bycie wampirem nie jest wcale aż takie straszne. Krew Castiela zaspokajała jego głód, zyskał dzięki niej także kilka innych bonusów; był jeszcze silniejszy niż dotychczas a jego wzrok i słuch bardzo się wyostrzyły, co było przydatne zwłaszcza nocą.  Dean jako wampir nie potrzebował snu. Z początku przesiadywał na łóżku, godzinami wpatrując się w śpiącego Sama, który podczas snu wyglądał bardzo bezbronnie i niemal dziecięco, co w połączeniu z jego gigantycznym ciałem tworzyło komiczny obrazek.  Jego nocne obserwacje skończyły się pewnej nocy, kiedy Sam, budząc się i dostrzegając wpatrującego się w niego Deana, omal nie dostał zawału serca. Zagroził wtedy, że jeśli nie zaprzestanie obserwacji, Sam odrąbie mu głowę. Od tego momentu w nocy zazwyczaj polował.

Choć za dnia przebywał wśród śmiertelników, z ulgą spostrzegł, że choć słyszy bicie ich serc i czuł zapach krwi, nie miał ochoty nikogo atakować. Jedyną krwią, jaką Dean miał ochotę w siebie wlewać, była krew Castiela. Nie miał pojęcia, dlaczego tak jest, ale kiedy tylko Castiel się pojawiał, Dean zaczynał zachowywać się jak narkoman na głodzie. Anioł zawsze przybywał, kiedy został przyzywany, i Dean stwierdził, że znów wierzy w anielskie ,,dotrzymuję słowa".


***



Dean chwycił czwartą butelkę piwa i otworzył ją z błogim uśmiechem. Lubił takie wieczory jak ten - kiedy po udanym polowaniu i wysłaniu kilku nadprzyrodzonych tyłków z powrotem do piekła, mógł rozsiąść się wygodnie na motelowej kanapie i wypić w samotności ośmiopak piwa. To był jego osobisty rytuał i wtedy Sam wybierał się do biblioteki aby pogłębić swoją wiedzę na temat rozpoznawania i zwalczania potworów, choć Dean osobiście wątpił, czy jest jeszcze coś do pogłębiania w umyśle Sama. Jedynymi towarzyszami deanowego rytuału były tylko wspomniane wcześniej piwa oraz jego ulubiony pornos z uroczą blondynką która miała wszystko tam, gdzie powinna i mężczyzną, który wyprawiał z nią rzeczy, na widok których Deana brała czysta, męska zazdrość. 

Mężczyzna we filmie właśnie obrócił blondynkę na brzuch i zaczął w nią gwałtownie wchodzić. To był ulubiony moment Deana. Zamknął oczy i wsłuchując się w bolesno-rozkoszne krzyki dziewczyny wyobrażał sobie, że to on doprowadza ją do takiej ekstazy.
-Nie wygląda na zbyt zadowoloną.
Dean zerwał się gwałtownie. Butelka wypadła mu z rąk i potoczyła się po podłodze, zalewając podłogę. Za jego plecami stał Castiel, wpatrując się w telewizor z przekrzywioną głową i takim wysiłkiem w oczach, jakby próbował zrozumieć coś, czego zrozumieć nie potrafi.
-Kurwa, Cas!-jęknął Dean, sięgając po pilota- mógłbyś zapukać, albo coś...
-Zostaw.
Dean zamarł z palcem na pilocie. 
-Hę?-spytał głupio, ale odłożył pilota.
Castiel nie odpowiedział. Nie odrywając wzroku od ekranu, obszedł kanapę i usiadł obok Deana.
-Słuchaj, stary...-powiedział Dean, kręcąc się na swoim miejscu, bo Castiel usiadł tak blisko, że stykali się kolanami- to chyba nie jest najlepszy moment. Lubię oglądać takie rzeczy w samotności.
-Udawaj, że mnie tu nie ma-odparł Castiel, nadal na niego nie patrząc.
Dean uniósł brwi. Udawanie, że Castiela tutaj nie ma, było jak stanie w środku ulewy będąc przekonanym, że świeci słońce. Zaczął się modlić w duchu, aby Sam był dziś wyjątkowo dociekliwy w studiowaniu swoich ukochanych książek.
-Nawet nie masz pojęcia, co oni robią na tym filmie. Jesteś całkiem zielony w te klocki.
Anioł po raz pierwszy odwrócił głowę i spojrzał na niego, uśmiechając się leciutko.
-Jesteś tego pewny?- spytał, wpatrując się w Deana z nieodgadnionym wyrazem oczu.
Dean poczuł, że policzki zaczynają mu płonąć.
-Raczej nie uczą was takich rzeczy w szkółce niedzielnej, nie?- spytał, wpatrując się w telewizor, aby uniknąć wzroku anioła.
Castiel również odwrócił głowę w stronę telewizora, pozostawiając pytanie Deana bez odpowiedzi. Blondynka ciągnęła właśnie mężczyznę w stronę łazienki, kołysząc seksownie biodrami. Cholera, przegapił punkt kulminacyjny. Niech diabli wezmą Castiela.
-Lubisz grę wstępną, Dean, czy wolisz od razu przejść do rzeczy?- rozległ się głos Castiela.
Dean przez chwilę zastygł w bezruchu, bo połączenie słów ,,Castiel" i ,,gra wstępna" wydawało mu się niemożliwe. Dopiero po kilku sekundach dotarła do niego w pełni treść zadanego pytania. Spojrzał na anioła, unosząc brwi w zdumieniu.
-Grę wstępną?- powtórzył.
-Tak, Dean- Castiel nadal nie odrywał wzroku od telewizora- to takie nieprzyzwoite zabawy ludzi, mające na celu pobudzić ich seksualnie, co z kolei zapewnia gotowość do aktu miłosnego.
Dean zamrugał oczami, wpatrując się tępo w anioła. Nie miał zielonego pojęcia skąd Castiel posiadał taką wiedzę, ale próbę uczenia go czym jest gra wstępna, Dean odebrał jako osobistą urazę.
-Wiem doskonale, co to jest gra wstępna- odparł sucho, odwracając głowę.
-Więc jak wolisz?- spytał ponownie niezrażony Castiel.
-Nie rozumiem, po co ci ta wiedza?- burknął Dean.
Castiel wciąż patrzył na film, ale teraz zniżył głos niemal do uwodzicielskiego szeptu.
-Lubisz, kiedy najpierw ktoś cię delikatnie pobudza i stymuluje? A może wolisz to robić natychmiast, bez przygotowania, co wiąże się z pewną dawką bólu połączonego z rozkoszą?
Dean wciągnął powietrze ze świstem. Jego dżinsy stały się nagle dziwnie ciasne w okolicach krocza- co jest kurwa?- i Dean poczuł się nagle jak w klatce.
-Muszę iść po piwo- wydukał.
Zerwał się z kanapy tak szybko, na ile pozwalała na to kałuża piwa stojąca u jego stóp. Otworzył lodówkę trzęsącymi się dłońmi i sięgnął po alkohol. Wziął głęboki oddech i pomyślał, że czas najwyższy wykopać stąd Casa razem z jego dziwnymi pytaniami i uratować swój rytuał. Stwierdził wspaniałomyślnie, że da blondynce drugą szansę.
Odwrócił się w stronę kanapy o wiele spokojniejszy i niemal zderzył się nosem z Castielem. Odskoczył jak poparzony i uderzył plecami o lodówkę. Wcisnął się w nią jak tylko mógł, ale dzieliło go od anioła zaledwie kilka centymetrów.
-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie, Dean- powiedział Castiel.
Sięgnął po butelkę trzymaną w dłoni Deana, wyciągając ją i kładąc na stole. Kiedy to robił, pogłaskał kciukiem dłoń Deana, na co łowca mimowolnie zadrżał.
-Cas...- Dean był już coraz bardziej spanikowany.
-Odpowiedz- choć głos Castiela nadal był spokojny, dało się w nim słyszeć nutkę ponaglenia.
-Eeee...- Dean za wszelką cenę chciał odwrócić wzrok, ale Castiel zdawał się przyszpilać go wzrokiem- lubię być delikatnie ... eee... stymulowany.
-W jaki sposób? - drążył anioł.
-Naprawdę nie wiem, po co ci ta wiedza.
-W jaki sposób?-powtórzył Castiel.
Dean oblizał nerwowo wargi. Anioł obserwował ten gest, uśmiechając się delikatnie. 
-Cas, Sam może wrócić w każdej chwili...
-Jest dopiero na sto pięćdziesiątej stronie książki, która liczy sześćset osiemdziesiąt kartek. Zajmie mu to jeszcze około pięciu godzin.
Dean przełknął ślinę. W oczach anioła dostrzegł znajomy błysk, który widział kilka tygodni temu, kiedy Castiel mówił mu, że łączy ich jakaś cholerna, specyficzna więź. Anioł zbliżył się do niego jeszcze bardziej, zamykając całkowicie dystans między nimi.
-Jak lubisz być pobudzany, Dean?
-Lubię...- spróbował, ale nie był w stanie wydobyć z siebie głosu.
Castiel nachylił się do niego, pocierając delikatnie zarostem o policzek Deana. Po ciele mężczyzny przeszedł dreszcz.
-Yhm... myślę, że to jest to- wyszeptał anioł tonem profesora, tuż przy uchu Deana- to ci się podoba.
Następnie chwycił go za brodę, odwracając delikatnie w swoją stronę i całując go w usta.
Dean poczuł falę gorąca rozlewającą się wzdłuż kręgosłupa. Zacisnął oczy z całej siły modląc się, aby jego krew nie zmierzała tam, gdzie właśnie zaczęła zmierzać. Silny ucisk w pachwinie świadczył, że Bóg nic nie robił sobie z jego modlitw.
Tymczasem język Castiela wsunął się leniwie między wargi Deana, trącając zaczepnie język łowcy. Dean poczuł, że już dłużej nie może się opierać i odpowiedział na pocałunek. Ich języki przez kilka sekund walczyły ze sobą, aż Castiel odsunął się od niego, na co Dean zajęczał tęsknie.
-To też ci się podobało- stwierdził, uśmiechając się triumfalnie.
-Wcale nie- odparł Dean, oblewając się rumieńcem-mylisz się.
-Nie sądzę, Dean- zamruczał Castiel- znam cię lepiej, niż ci się wydaje. Dlatego wiem, że lubisz też to. 
Położył jedną rękę na karku Deana, a drugą sięgnął do jego krocza. Dean poczuł, jak wszystkie jego mięśnie się naprężają do tego stopnia, że aż stanął na palcach. Jęknął cicho, odrzucając głowę do tyłu i uderzając nią o kant lodówki.
-Kurwa- syknął- kurwa, Cas, błagam...
Castiel zaczął pocierać przez dżinsy jego krocze powolnym, kolistym ruchem. Dean wymamrotał coś nieskładnie, mimowolnie wypychając biodra do przodu.
-Lubisz to, Dean?-usłyszał głos anioła przy swoim uchu- czy to cię odpowiednio stymuluje?
Dean poczuł, że sztywnieje tak mocno, jak jeszcze nigdy dotąd. Nabrzmiały penis sprawiał mu wręcz ból.
-Nie rób tego...-wysapał, jednak nie powstrzymał anioła, gdy ten zaczął majstrować przy jego rozporku.
-Nie rób czego, Dean?- spytał Castiel, wpatrując się w niego z niezmąconym spokojem.
Uwolnił członek Deana z bokserek i zacisnął dłoń na jego główce. Dean wymamrotał coś nieskładnie i zacisnął dłonie na ramionach anioła tak mocno, że poczuł, jak jego paznokcie wbijają się w twarde ciało.
-Tego właśnie mam nie robić?- spytał Castiel, masując go delikatnie.
-O kurwa-westchnął Dean, mrugając dziko oczami-Cas...Cas...Cas...tiel...
Na twarzy Castiela pojawił się uśmiech zdobywcy. Dean doskonale znał ten uśmiech- widywał go w lustrze za każdym razem, kiedy udało mu się zdobyć jakąś śliczną dziewczynę. Deanowi ani trochę nie podobał się ten uśmiech goszczący na twarzy Castiela, ale anielska dłoń wyprawiała tam na dole takie rzeczy, że stwierdził, iż rozwiąże ten problem później.
Tymczasem Castiel przesunął nieco dłoń w górę i teraz masował czubek jego penisa. Dean poczuł, jak uginają się pod nim nogi. Oparł się całym ciałem o lodówkę, aby nie osunąć się na kolana.
-Mam przestać, Dean?- spytał Castiel, wciąż z tym cholernym uśmiechem na twarzy.
Puścił członek Deana, na co mężczyzna wyszeptał płaczliwie:
-Nie...
Próbował chwycić dłoń anioła, aby zachęcić go do ponownych pieszczot, kiedy ta zacisnęła się na jego najczulszym miejscu. Dean krzyknął krótko, mając wrażenie, że z rozkoszy lewituje nad sufitem.
-Boże...-wypuścił z sykiem powietrze, jednocześnie strącając stojącą na stole butelkę piwa, kiedy po omacku szukał czegoś, czego mógłby się chwycić.
-Czy mam przestać, Dean?- usłyszał znów to samo pytanie.
Oparł głowę o twarde ramię Castiela, aby zachować równowagę.
-Nie, nie przestawaj...-wyszeptał mu do ucha.
Wypchnął biodra do przodu, sugerując, aby przyspieszył. Jednak dłoń anioła nieprzerwanie sunęła w górę i dół leniwym ruchem.
-Chcesz, abym przestał?- spytał, pocierając policzkiem o policzek Deana- czy tylko źle usłyszałem?
Dean nie był w stanie wydobyć z siebie głosu. Pokręcił tylko przecząco głową w nadziei, że anioł nie zrozumie tego gestu opacznie.
Nie zrozumiał. Jego dłoń pieszcząca członek Deana zaczęła ślizgać się szybciej. Dean wtulił głowę w zagłębienie jego ramienia i dysząc ciężko, przesłał Bogu mentalne podziękowania za stworzenie aniołów, a konkretnie jednego. Kiedy z jego członka wypłynęły pierwsze krople nasienia a on sam był już niemal na granicy orgazmu, ręka Castiela zatrzymała się.
-Czy usłyszałem słowo ,,proszę" w twoich ustach?-spytał.
-Tak!- krzyknął Dean, kładąc swoją dłoń na jego dłoni chcąc powiedzieć, aby nie przestawał.
-Czy prosiłem cię, abyś mnie dotykał?
W głosie anioła zabrzmiała władcza nuta i Dean natychmiast puścił dłoń. Uniósł głowę znad jego ramienia i ich twarze znalazły się w odległości trzech centymetrów. Castiel wpatrywał się w niego intensywnie, jednak jego spojrzenie było łagodne.
-Powiedz-odezwał się spokojnie.
Dean zaczął wypowiadać to słowo, jednak język odmówił mu posłuszeństwa.
-Powiedz!-powtórzył anioł, zaciskając dłoń na penisie Deana jakby chciał mu przypomnieć, co ta dłoń może mu zrobić.
Dean poruszył ustami, jakby chciał coś powiedzieć, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. 
-Co to było?- Castiel zmarszczył brwi i nachylił się tak blisko, że kiedy mówił, jego wargi muskały delikatnie wargi Deana- co powiedziałeś?
Dean jęknął. Nie miał pojęcia, co takiego miał w sobie Castiel, że potrafił zmienić jego, Deana Winchestera w uległą, jęczącą kupkę rozkoszy, ale miał wrażenie, że od tych siedmiu słów, które chciał wypowiedzieć, zależy całe jego jestestwo. Wziął więc głęboki oddech aby oczyścić gardło i patrząc prosto w błękitne oczy anioła, powiedział powoli:
-Proszę, Cas. Chcę poczuć cię w sobie.
Po tych słowach spostrzegł, jak spokój i opanowanie znikają z oczu Castiela. Nim zdążył mrugnąć okiem, leżał już na łóżku w chłodnej pościeli. Anioł pochylał się nad nim, zdzierając z niego koszulkę ze zniecierpliwieniem.
-Cas, hej ! To moja ulubiona koszulka!
Koszulka z logo Metalliki wylądowała w dwóch kawałkach po drugiej stronie pokoju. Castiel chwycił jego spodnie i z dzikim warknięciem szarpnął je w dół. Po chwili wylądowały obok koszulki razem z bokserkami.
Dean obserwował, jak Castiel z równą szybkością i niedbałością zrzuca z siebie ubranie. Po jednej parze spodni, marynarce, koszuli, niebieskim krawacie i długim płaszczu później, Dean mógł obejrzeć Castiela w całej swojej okazałości.
I Panie Boże w niebiosach, Castiel był przepiękny.
Na jego ciele nie było ani grama zbędnego tłuszczu.Twarde mięśnie rysowały się wyraźnie pod skórą przy najmniejszych ruchach anioła. Dean doszedł do wniosku, że Jimmy Novak musiał być bardzo częstym gościem na siłowni. I musiał być dobrze wyposażony, dodał w myślach, zerkając w dół na sterczący członek, który był przynajmniej o połowę większy od jego własnego.
-Jesteś przepiękny, Dean- powiedział Castiel, obserwując go z fascynacją.
Po tych słowach Dean zdał sobie sprawę, że leży pod Castielem całkowicie nagi. Choć nigdy nie miał powodu do tego, aby wstydzić się swojego ciała, nie wiedząc czemu napiął mięśnie i położył dłoń na swoim penisie, aby ukryć go przed ciekawskim wzrokiem anioła.
-Nie, nie rób tego- poprosił Castiel, odsuwając jego dłoń i splatając ją ze swoją- jesteś piękny, a piękna nie należy ukrywać.
Dean uśmiechnął się nieśmiało słysząc taki komplement i rozluźnił mięśnie. W tej samej chwili rozległ się przeciągły jęk rozkoszy. Dean rozejrzał się nieprzytomnie. Blondynka we filmie właśnie osiągnęła orgazm.
-Hm...wymruczał speszony Dean- poczekaj Cas, tylko to wyłączę... 
Castiel uniósł wolną dłoń i nie przestając patrzeć Deanowi w oczy, machnął nią niedbale. Telewizor natychmiast się wyłączył.
-Oh... no tak- stwierdził Dean.
Castiel chwycił jego drugą dłoń i również splótł ze swoją. Następnie nachylił się do Deana i pocałował go w usta. Ich członki zaczęły się o siebie ocierać w równym rytmie.
Dean jęknął i przywarł do jego ust, odwzajemniając pocałunek.
-Zrób to wreszcie-wymamrotał mu w usta.
Castiel odsunął się do niego i wysunął dłonie.
-Hej, co jest?- spytał zdezorientowany Dean- słuchaj, nie chciałem cię urazić, ja...
Castiel oparł się jedną rękę nad głową Deana, drugą chwycił jego członek i znów zaczął go pieścić delikatnym, powolnym ruchem.
-Nie uraziłeś mnie- powiedział- chciałem z tobą porozmawiać.
-Błagam, Cas- wymamrotał Dean z niedowierzaniem- czy musimy rozmawiać właśnie TERAZ?
-Tak, Dean- odparł Castiel, ściskając mocniej jego członek, jakby dla podkreślenia wagi swoich słów- muszę to wiedzieć, zanim to z tobą zrobię.
-Ok- westchnął z rezygnacją Dean- co chcesz wiedzieć?
Uniósł dłoń i zaczął delikatnie głaskać policzek anioła. Castiel obserwował przez chwilę jego dłoń, po czym spojrzał mu w oczy. Dean dostrzegł w nich ból i żal.
-Muszę wiedzieć, czy mi wybaczysz-powiedział cicho anioł.
Dean zatrzymał rękę, zaskoczony jego słowami.
-Co mam ci wybaczyć?
-To, że uczyniłem cię wampirem- odpowiedział Castiel, wciąż się w niego wpatrując a z jego twarzy aż biło cierpienie- wiesz, dlaczego to zrobiłem, Dean? Bo nie chciałem cię stracić. Bo dzięki tobie czuję. Widzisz, co ze mną zrobiłeś, Dean? Ja czuję.
-Cas...-zaczął Dean, znów głaskając go uspokajająco po twarzy, ale anioł mówił dalej, coraz bardziej łamiącym się głosem.
-Czuję, Dean i czuję, że cię kocham. Pokochałem cię od momentu, w którym wyrwałem twoją duszę z otchłani piekielnych i umieściłem ją w twoim ciele, które stworzyłem od nowa. Wtedy nie wiedziałem, co to jest, jak to nazwać, ale od kiedy czuję wiem już, że to się nazywa miłość. I ja z tej miłości zrobię wszystko, abyś był przy mnie. Nawet, gdyby miało to być równoznaczne ze zmienieniem cię w potwora.
-Cas...-Dean znów spróbował coś powiedzieć, ale anioł uniósł dłoń, nie dając mu dojść do słowa.
-Zmieniłem cię w wampira, bo nie chciałem cię stracić- powiedział. Jego głos drżał od nadmiaru emocji- to było egoistyczne i samolubne. Mój Ojciec mi tego nigdy nie wybaczy. Taka jest kara za nieposłuszeństwo i grzech pychy. Jakoś radzę sobie ze świadomością, że zawiodłem swojego Ojca. Jednak nie zniosę tego, że ty mi nie wybaczysz. Czy wybaczysz mi Dean?
Po tych słowach Castiel w końcu zamilkł, opuszczając głowę. Dean wpatrywał się w niego zaszokowany. Jeszcze nigdy nie widział, aby Castiel okazywał jakiekolwiek uczucia. Tymczasem anioł siedział nad nim z głową spuszczoną w geście pokory. Castiel się przed nim ukorzył. Był gotowy wyrzec się Boga, aby uratować Deana i być przy nim.
Choć Dean nie do końca jeszcze rozpracował w umyśle to, co właśnie się między nimi działo, wiedział doskonale, co powinien zrobić. Chwycił głowę anioła obiema rękami i siłą uniósł ją tak, aby móc spojrzeć mu w oczy. Zaskoczony spostrzegł jedną zabłąkaną łzę, która toczyła się powoli po policzku anioła.
-Posłuchaj mnie- powiedział cicho Dean, podnosząc się nieco wyżej aby móc scałować anielską łzę- Bóg wybacza, prawda? Jego miłosierdzie nie zna granic...
Castiel pokręcił energicznie głową.
-Nie- zaprzeczył- wybacza wam, ludziom, których stworzył na swoje podobieństwo. My, anioły, musimy być Mu bezwzględnie posłuszne. Inaczej czeka nas najwyższa kara, czyli wygnanie.
-Może i Bóg ci nie wybaczy-wyszeptał Dean, całując teraz jego powieki i usta z niemal nabożną czcią- ale skoro nie upadłeś i nadal żyjesz, wygląda na to, że wciąż się dla niego liczysz. Wybaczam ci, Cas.
-Dean...- w głosie Castiela dało się słyszeć ulgę- dziękuję ci. Będę twoim dozgonnym dłużnikiem...
-Możesz szybko spłacić swój dług- wychrypiał mu do ucha Dean, unosząc biodra i kołysząc nimi, drażniąc swoim członkiem członek Castiela.
Castiel chyba zrozumiał aluzję, bo na jego usta powrócił figlarny uśmieszek, a jego dłoń ponownie zamknęła się wokół główki deanowego penisa.
-Co ty ze mną zrobiłeś, Dean?- spytał Castiel, poruszając ręką coraz szybciej, na skutek czego z ust Deana wydobył się bardzo nie-męski pisk- ty diable w ludzkiej skórze...
-Ale jesteś perwersyjny, Cas- odparł Dean, próbując za wszelką cenę nie eksplodować w rękach anioła.
Castiel zachichotał i przesunął dłoń niżej, w okolice jego jąder.
-Wcale nie jesteś lepszy- wymruczał Dean, kiedy dłoń anioła pieściła jego jądra- cholerny, anielski, perwersyjny gno...
Palec Castiela wsunął się w niego niespodziewanie i Dean krzyknął z bólu. Jego mięśnie napięły się instynktownie, chcąc wypchnąć intruza. Anioł jednak naparł jeszcze silniej i po chwili prócz tępego bólu pojawiło się również przyjemne mrowienie w podbrzuszu.
-O tak...-wymamrotał Dean, poruszając nieśmiało biodrami i czując, że powoli się rozluźnia.
Castiel nie przerywając swoich pieszczot, wsunął delikatnie drugi palec, otwierając Deana jeszcze bardziej. Dean krzyknął i wygiął plecy w łuk, odrzucając głowę na poduszkę.
-Cas, nie wytrzymam zbyt długo- ostrzegł, czując, jak jego członek robi się coraz bardziej ociężały.
Palce nagle zniknęły i mięśnie Deana skurczyły się, pragnąc je za wszelką cenę zatrzymać. Dean uniósł głowę i popatrzył na anioła zdezorientowany.
-Dlaczego przestałeś?- spytał.
-Muszę wiedzieć, czy na pewno tego chcesz- odpowiedział Castiel z powagą-nie chcę zrobić niczego więcej wbrew twojej woli.
-Chcę tego- powiedział natychmiast Dean- Chryste, Cas, pieprz mnie.
Oczy Castiela rozświetliła żądza. Chwycił nogi Deana, rozsuwając je bezceremonialnie i moszcząc się między nimi. Następnie nachylił się do niego, opierając jedną dłoń nad głową a drugą masując jego jądra.
-Nie masz pojęcia, jak długo na to czekałem- wyszeptał anioł, przesuwając językiem po wargach Deana- nie masz pojęcia, jak bardzo cię pragnę, odkąd chwyciłem twoją duszę i wyciągnąłem ją z Piekieł. Zostawiłem w tobie jakąś cząstkę siebie, wiesz? Cholerną cząstkę, bez której nie potrafię żyć. Pragnę cię, tak bardzo cię pragnę... Ojcze, wybacz mi...
Nim Dean zdążył zareagować na te słowa, Castiel wszedł w niego jednym, gwałtownym ruchem, celując prosto w jego prostatę. Dean wciągnął ze świstem powietrze i jęknął, wbijając paznokcie w plecy anioła.
-Jezu Chryste, który jesteś w Niebie...-wyjęczał.
Nie zdążył w porę ugryźć się w język, jednak Castiel zdawał się nie słyszeć bluźnierstwa. Sprawiał wrażenie, jakby w ogóle nie był świadomy tego, co się dzieje. Obie ręce zaciskał na prześcieradle nad głową Deana, a w oczach nie pozostał nawet ślad stoickiego spokoju i opanowania, tak charakterystycznego dla anioła. Teraz pałały żądzą. Jego oddech przyspieszał, kiedy poruszał się w Deanie z coraz większą szybkością i determinacją.
-Spokojnie, Cas- wyszeptał Dean, obserwując z niepokojem, jak anioł całkowicie traci nad sobą kontrolę.
Nagle wisząca u sufitu lampa pękła z trzaskiem a pokój zalało oślepiające światło. Dean odwrócił głowę, mrużąc oczy. Po kilku sekundach światło osłabło na tyle, że otworzył oczy. Na widok tego, co zobaczył, zadrżał mimowolnie.
Na suficie rysował się czarny  cień ogromnych, anielskich skrzydeł. Otaczały drżące i spocone ciało Castiela. 
-Na Boga, Castiel, nie spal mnie! - krzyknął przestraszony Dean.
Castiel pochylił się nad nim, uśmiechając się łagodnie.
-Nigdy bym cię nie skrzywdził, Dean- powiedział.
Poruszył skrzydłami i Dean poczuł, że po policzku głaszcze go coś miękkiego i pierzastego. Jęknął i uniósł biodra, aby wpuścić anioła głębiej wewnątrz siebie. Castiel chwycił w jedną dłoń jego członek i zaczął go pieścić w tym samym rytmie, w jakim poruszał się w Deanie.
Dean odniósł wrażenie, że w jego lędźwiach płonie ogień a podbrzusze zaczęło pulsować rozkosznym bólem.
-Pragnę cię...-wyszeptał- tak kurewsko cię pragnę!
W tej samej chwili kanapa przesunęła się z trzaskiem na drugi koniec pokoju a Dean poczuł, jak wewnątrz zalewa go fala czegoś ciepłego i lepkiego. Jednocześnie zdał sobie sprawę, że jego członek drga miarowo, tryskając spermą na brzuch Castiela.
-Oh...- zdołał z siebie wyrzucić Dean.
Castiel opadł na niego wycieńczony, wtulając się w jego szyję. Ich ciała mokre od potu kleiły się do siebie.
-To było świetne, Cas- wymamrotał Dean we włosy Castiela- to, jak straciłeś nad sobą kontrolę. To było absolutnie zajebiste, wiesz?
Anioł wydobył z siebie dźwięk, który brzmiał jak ,,mwhm" i opadł na łóżko obok Deana, obejmując go silnym ramieniem i zamykając oczy. Jego członek, choć zdążył już zwiotczeć, nadal znajdował się we wnętrzu Deana.
-Nie mam nic przeciwko temu, aby częściej pozbawiać cię tej twojej cholernej, anielskiej pewności siebie, wiesz?- powiedział Dean z dumą w głosie, wtulając się w anioła.
-Zamknij się, Dean.

KONIEC


1 komentarz:

  1. N,no nie spodziewałam się,że to bd az tak genialne :D Maaarz ;)

    OdpowiedzUsuń